Strony

piątek, 28 listopada 2014

To by było na tyle ;)

Po pierwsze w kwestii tego, na co mnie stać jeżeli chodzi o szycie patchworków. Podziwiam i  zachwycam się pracami innych, uczę się i próbuję, ale efekty są mizerne. Zszycie dziewięciu kwadratów w miarę równo to już szczyt moich możliwości. Przy większej ilości elementów wszystko mi się kićka i knoci. Do pikowania też nie mam zdolności. Powoli godzę się z faktem, że mogę zostać jedynie "miszczem potforkuf" a nie patchworków.
Poniżej torba z maksimum moich patchworkowych możliwości :D

Po drugie, w kwestii szycia toreb na kiermasz szkolny mojego osobistego dziecięcia. Życie matki nastolatki obfituje w niespodzianki ;) Przez ponad tydzień było: szyj mamo, szyj. A wczoraj: "e... tego... no... już nie szyj, nie potrzeba, plany się zmieniły". I tak zostałam z kilkoma uszytymi torbami i górą wyfiletowanych jeansów.  I co ja, naiwna bida, mam teraz zrobić?
To też jedna z uszytych toreb, na szczęście znalazła już właścicielkę.
Torby uszyły: w większości Łusia - Łucznik 466, odrobinę żuk - Juki HZLK 85, ja tylko się obijałam i robiłam dobre wrażenie przy maszynach ;)

poniedziałek, 24 listopada 2014

Jak się nie śpi, to się ma ;)

Czasami, naprawdę czasami, bezsenność daje wymierne korzyści.
Na przykład w postaci kolejnych toreb:




Te też miały być na kiermasz szkolny Miśki, ale tak się jakoś nie złożyło.
Ta z kwiatkami  wzięła udział w wymianie barterowej z przesympatyczną panią ze sklepu z ciuchami, w którym w zeszłym tygodniu kupiłam jeansy po złociszu i z nich te torby poszyłam. Po uszyciu miałam pokazać co z tego wyszło. W związku z tym, że torbiszony bardzo się spodobały, dzisiaj zrobiłyśmy wymianę: torba z kwiatkami za wielką torbę jeansów do przerobienia :)
A ta druga tak mi się dobrze nosiła jak latałam po osiedlowych krzakach, żeby zrobić zdjęcia, że już została ze mną! Zresztą dzisiaj się poddałam. Zamiast się czaić, część zdjęć zrobiłam na żywopłocie pod własną klatką schodową. A że wcześniej zaliczyłam parę biegów po schodach na różne piętra wznosząc starszym sąsiadkom zakupy, dziwne kombinacje z torbą na krzakach i aparatem położono na karb prawdopodobnego szoku po sporym wysiłku fizycznym ;)
No nic, poszyje się następne. Całe noce przede mną.

Torby uszyły: Łusia (Łucznik 466) i żuk (Juki HZL85)- wzorki.

piątek, 21 listopada 2014

W akcie desperacji ;)

Wzięłam dziecko, psa i poszłam niby to na spacer do parku w krzakach robić zdjęcia nowo uszytym torbom. Światła jest tak mało, że o zrobieniu zdjęć w domu nie ma mowy. Na szczęście przy parku jest taki rów w którym kiedyś były tory kolejowe! i można w miarę szybko i bez zbytniego obciachu cyknąć kilka zdjęć :)
Ta uszyta jest ze czegoś, co udaje zamsz i jest bardzo miłe w dotyku. Przepikowana ściegiem prostym nićmi w różnych kolorach.
 Ta uszyta ze spodni kupionych w lumpku za złocisza i resztki materiału ze spódnicy. A spódniczek mam coraz więcej, bo znowu zaczęłam szyć sobie ciuchy :)
Torby powstały z myślą o konkursie Eti, ale kiedy kończę jedną, mam już pomysł na kolejną :)
Obie wezmą chyba udział w kiermaszu w szkole mojej Miśki, o ile tej jasnej nie przytuli wcześniej moja siostra ;)
Obie torby uszyła Łusia / Łucznik 466.

wtorek, 18 listopada 2014

Czasopochłaniacze ;)

Trochę tkaniny z odzysku, nici w różnych kolorach i powód do zajęcia sobie czymś czasu gotowy!
A co tam, że mnóstwo innych, ważniejszych rzeczy do zrobienia czeka w kolejce ;)








poniedziałek, 3 listopada 2014

Stojak na nici i Łucznik 466

Szyję korzystając z dużych przemysłowych szpul nici, które kupuję w hurtowni za ...ok. 3 zł za sztukę.
Jednak szycie z użyciem tych dużych szpul jest często kłopotliwe i wymaga poprowadzenia nici ze szpulki na wysokość uchwytu w maszynie. Chciałam taki stojak najzwyczajniej kupić, ale po pierwsze miałam kłopot ze znalezieniem takiego, a jak już się znalazł to cena mnie nie zachwyciła - ponad 40 zł z kosztem przesyłki. Więc poszłam do Jysku, kupiłam stojak do papierowych ręczników za całe 5 zł :) przypięłam u góry spinacz do papieru i proszę mam super stojak! Mam nadzieję, że mój pomysł przyda jeszcze komuś :)

Teraz druga sprawa.
Zapomnieć, że się ma maszynę to już szczyt burżujstwa, prawda?
Ostatnio czytając posty Aty o reanimacji jej Łucznika 466 zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest moja Łusia, którą trzy lata temu dostałam od mamy i dzięki której w ogóle wróciłam do szycia po wieloletniej przerwie.
Okazało się, że stała dokładnie tam gdzie ją dwa lata temu upchnęłam, czyli w najgłębszym zakamarku pralni. W pierwszym odruchu pomyślałam, że po co ma tak bezużytecznie stać, odsprzedam ją komuś. Jednak szkoda mi się jej zrobiło, bo teraz stanowi już pamiątkę po mamie. Tak z sentymentu ją włączyłam i zaczęłam na niej szyć. I wiecie co? Fantastycznie sobie radzi z każdym rodzajem tkaniny :)
Łusia może i ma tylko dwa ściegi ale za to szyje mi wszystkie tkaniny i pięknie pikuje.  Łuczniku naszyłam już w ciągu ostatnich dni naprawdę sporo ciuchów i różnych drobiazgów:


I wiecie co? Coraz bardziej jestem przekonana o tym, że jeżeli ktoś zaczyna dopiero przygodę z szyciem to taki stary Łucznik będzie w sam raz. Trzeba tylko takie odszukane w domu (swoim, albo babci albo jakiejś ciotki) cacko oddać na chwilę do mechanika, żeby wyczyścił i wyregulował a potem szyć, szyć, szyć :)

niedziela, 2 listopada 2014

Czasy się zmieniają, a my wraz z nimi?

Podobno. Jednak są też tacy, co tak bardzo się nie zmieniają.
Ja za pewnymi zmianami nie nadążam, a  niektóre doprowadzają mnie do szału.
Wczorajszy dzień powinien być dniem zadumy i wspomnień. A od kilku lat jest dla mnie tylko dniem w którym wiem na pewno, że z bezsilnej złości będzie mnie nosiło jeszcze długo.
Jak można pozwolić na to, żeby tuż przy cmentarzach organizowane były właściwie jarmarki!? Z piwem, golonką, watą cukrową oraz stoiskami z zabawkami dla dzieci. To, że one są to jedno, ale to że ludzie bez skrępowania z nich korzystają, to drugie. Przepraszam, ale niesmakiem napawa mnie widok dzieci biegających! po cmentarzu z ogromnymi helowymi balonami i świecąco - grającymi kołatkami. To oczywiście tylko dzieci, ale gdzie w tym wszystkim rodzice, których powinnością jest uczenie szacunku do miesjca i odpowiedniego zachowania? Otóż rodzice często byli zbyt zajęci rozmowami przez telefony komórkowe oraz robieniem sobie fotek na tle grobów!
Kolejną nową "atrakcją" są wypuszczane lampiony. Obserwowanie, czy trzeba już dzwonić po straż pożarną czy jeszcze nie, bo wypuszczane lampiony lądowały wśród gałęzi drzew nie nastrajało do zadumy i wspomnień.
Czasy się faktycznie zmieniają, ale ja takich zmian nie akceptuję.
To tyle na dziś. I tym razem kompletnie nie humorystycznie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...